Psychologia dzisiaj
kiedyś próbowałem samobójstwa . Dużo myślałem o samobójstwie. Drugi raz byłem bliski samobójstwa. Myśli samobójcze śledziły mnie od 45 lat. Kiedy kiedykolwiek wpadnę na myśl o zrobieniu siebie, pojawia się. Samobójstwo zawsze wydawało się optymalnym rozwiązaniem nieszczęśliwych okoliczności. „Dlaczego po prostu tego nie zrobić”, myślę, ” życie nigdy nie będzie lepsze.”Życie zawsze staje się lepsze, jeśli mogę oprzeć się pokusie ucieczki od rzeczywistości, ponieważ samobójstwo jest długoterminowym rozwiązaniem krótkoterminowego problemu.
trudno to tak postrzegać. Trudno było to zobaczyć w 1965 roku, kiedy połknąłem 150 tabletek aspiryny i butelkę Szkockiej w prawie udanym zamachu na moje życie. Byłem młodszym na Uniwersytecie Yale ’ a i oblałem wszystkie moje kursy. Zawaliłem je celowo, bo byłem nieszczęśliwy z wielu powodów. Nie czułem się równy moim kolegom, którzy byli o wiele bardziej inteligentni ode mnie, jak się wydawało. Każdy kurs, który obrałem, był walką. Oblałem Francuski. Miałem trudności z angielskim. Nie mogłem pisać i dlatego musiałem ręcznie drukować swoje papiery. Moje oceny były słabe częściowo z powodu tej słabości. Historia i politologia nie były moją pasją. Filozofia była dla mnie niezrozumiała. Przeszedłem przez gamę kierunków, które mi nie pasowały. Skończyłem studia Amerykańskie jako ostatni ratunek. Ja też nie. Nie miałem centrum. Nic mnie nie definiowało. Byłam pusta i smutna.
ja też czułam się bez przyjaźni. Moi współlokatorzy poprosili mnie, żebym wyprowadził się z pokoju w akademiku, który z nimi dzieliłem. Mówili, że jestem dzika, nieprzewidywalna i często pijana. To prawda. Raz na ośmieleniu wyskoczyłem przez okno na drugim piętrze w stertę śniegu. Raz w gniewie wsadziłem siekierę do drzwi. I na koniec, w pijackim otępieniu, odciąłem czubek lewego palca wskazującego, kiedy próbowałem zamknąć ostry jak brzytwa nóż podczas cięcia pomarańczy, aby dodać smaku mojej wódce. Moi współlokatorzy zasugerowali, że będę szczęśliwsza żyjąc sama. W rzeczywistości byliby szczęśliwsi, gdyby mnie nie było. W ten sposób skończyłem w jednym pokoju na samym szczycie na wąskim wietrznym wejściu w Saybrooke College. Odizolowany zatopiłem się w nienawiści do samego siebie. Spędziłem czas w Domu Bractwa, którego bracia mnie unikali, strzelając w bilard i pijąc. Opuściłem wiele zajęć, ale nie obchodziło mnie to. Nie miałem przyszłości. Byłam sama na świecie i myślałam, że nikogo to nie obchodzi.
To była noc przed ważnym egzaminem w semestrze wiosennym. Miałem się uczyć do tego krytycznego testu, który określiłby moje zdanie lub porażkę w amerykańskiej historii dyplomatycznej, ale nie mogłem. Myślałem tylko o tym, o ile lepiej byłoby, gdybym nie żył. Nigdy nie odniosłbym sukcesu w życiu. Byłem zbyt głupi i zbyt pojebany emocjonalnie. Śmierć byłaby ulgą od strasznej przyszłości, która rozciągała się przede mną. Siedziałem tam na krześle z maszyną do pisania, której nie mogłem użyć przed sobą. Miałem zamiar wydziobać na niej list pożegnalny. Po lewej miałem dużą butelkę tabletek aspiryny, a po prawej butelkę Szkockiego Sarka, pamiętam. Przez długi czas nic nie robiłem. Wpatrywałem się w maszynę niemożliwą. Byłem sparaliżowany. Nie mogłem się uczyć. Nie mogłem podnieść aspiryny i wypić ich łyczkami alkoholu. Ciągle zadaję sobie pytanie, ” Jaki masz problem? Nie masz odwagi się zabić?”To było tak, jakby mały głos w mojej głowie śmiał mnie do tego.
głos stał się bardziej natarczywy. „Dalej, dasz radę. Wystarczy sięgnąć po aspirynę i połknąć kilka. Więc weź łyk szkockiej.”Wciąż byłem zamrożony. „Co z Tobą, tchórzu? Nikogo to nie obchodzi. Nie masz przyszłości, głupcze. Zrób to, co należy, Zakończ to teraz!”Stopniowo, gdy głos powtarzał swoje natarczywe uwagi raz po raz, podniosłem butelkę szkockiej. To było tylko kufel, ale wystarczająco, żeby mnie załadować. Zacząłem łykać. Im więcej łykałam, tym mniej zmarzłam w niezdecydowaniu. „Teraz możesz to zrobić”, powiedział głos, ” weź kilka aspiryny.”Wziąłem dziesięć. Nic się nie stało. – Weź więcej-powiedział głos. Wziąłem 20. Wylałem je na moją dłoń i wrzuciłem do gardła. Wypiłem jeszcze łyk szkockiej. Nic! Czułam się trochę pijana, ale nic nadzwyczajnego. „Teraz to robisz. Wkrótce będziesz wolny. Weź więcej aspiryn – błagał mnie głos. Wylałem 50 tabletek i zmyłem je Cutty Sark. W uszach zaczęło mi dzwonić. Próbowałem wyłuskać list pożegnalny, ale byłem zbyt pijany, by go zrealizować. „Wkrótce będzie po wszystkim. Będziesz szczęśliwy, gdy Twój martwy, weź więcej, głos nadal. Wylałem resztę butelki aspiryny na Biurko i pośpiesznie zapakowałem je do ust, połykając tak szybko, jak tylko mogłem. Do każdego kęsa dodaję łyk alkoholu. Stopniowo to robiłem. Wykazałem się odwagą, by się zabić. Wypiłem 150 tabletek aspiryny. Mój niesłyszalny głos pogratulował mi. „Dobra robota, pokazałeś, że masz odwagę. Możesz się położyć i umrzeć.”
poszedłem do łóżka i rozciągnąłem się, myśląc, że zemdleję i wkrótce odejdę. Myślałem, że będę bezbolesny. Wtedy zaczęło się brzęczenie. W moich uszach rozległ się ogromny dzwonek. Buzzzzzzzzzzz zaczęło się i rosło tonem i tonem z każdą minutą. Nie tego się spodziewałem. Miałem zasnąć i spokojnie umrzeć. Nie miało być tego niesamowitego brzęczenia. Bałem się. Co jeśli nie umrę i ten okropny dźwięk będzie kontynuowany. Wstałem i próbowałem chodzić, ale nie mogłem. Chybotałem się i upadłem na podłogę. Dźwięk stawał się coraz gorszy i zaczynałem czuć się przygnębiony i mdłości. Nie taki był mój los. Myślałam, że zapadnę w sen i zniknę w śmierci. Nie liczyłem na wysokie brzęczenie i strach, który zaczął się pojawiać. Zaciągnąłem się do telefonu i zadzwoniłem do mojego przyjaciela, Jamesa, i powiedziałem mu, co zrobiłem. Pobiegł po pomoc.
Policja kampusowa przyjechała z Jamesem i pomogła mi zejść po schodach do czekającego radiowozu. Zostałem przewieziony na Ostry dyżur do szpitala Yale New Haven. Stawałem się coraz bardziej mdły i ledwo przytomny. Nie pamiętam zbyt wiele z procedury, którą znosiłem, kiedy wkładali mi rurkę do gardła i pompowali mi żołądek. Pamiętam, jak wożono mnie do pokoju krytycznej opieki, gdzie leżałem na noszy otoczony zieloną zasłoną. Straszne brzęczenie nadal w moich uszach.
do pokoju ze mna wlozyl czlowiek. Jego łóżko też było otoczone zielonymi zasłonami. Zaczął kaszleć i z każdym kaszlem wydobywał się straszny dźwięk grzechotania. Wiedziałem, że to grzechotka śmierci. Zdecydowałem, że nie chcę umierać. Modliłam się do Boga, by mnie uratował. Mężczyzna w pobliskim łóżku kaszlał i grzechotał godzinami. Modliłam się godzinami prosząc o przebaczenie za mój błąd. Mężczyzna obok mnie zmarł w środku nocy, wydając ostatni okropny kaszel i grzechotkę. Pielęgniarki przyszły i odwiozły jego łóżko, podczas gdy ja leżałem i narzekałem na boki noszy błagając, żeby nie umrzeć jak mój sąsiad. Stopniowo dzwonienie w uszach zmniejszyło się, a nudności ustały.
dzień po mojej próbie, kiedy wyzdrowiałem na tyle, aby chodzić, zostałem wprowadzony na oddział psychiatryczny szpitala, gdzie byłem pacjentem przez miesiąc. Dzwonienie w moich uszach rosło mniej, ale nawet 45 lat później moje uszy nadal dzwonią, gdy przenoszę moją świadomość na dźwięk. Brzęczenie jest moim stałym przypomnieniem, że prawie udało mi się popełnić samobójstwo.
życie poprawiło się po mojej próbie, po pobycie w szpitalu psychiatrycznym i roku terapii. Wróciłem do Yale stał się kierunek sztuki i ostatecznie poszedł do szkoły architektury. Znalazłem coś, co było dobre w rysowaniu i projektowaniu, ale nie porzuciłem myśli samobójczych. Po prostu zrezygnowałem z tego. W depresji, która często była w cyklach, które mogłem wykreślić w kalendarzu, mówiłem o samobójstwie. To zaniepokoiło wówczas moich przyjaciół i żonę, którzy z niedowierzaniem pytali: „czy naprawdę chcesz się zabić?”Zawsze odpowiadałam nie. Moja gadka o samobójstwie tylko odpuszczała, powiedziałem, że naprawdę nie zamierzam tego robić. To prawda. Nie miałem planu, ale zawsze miałem fantazję o jakimś dziwacznym sposobie, w jaki zamierzałem zrobić siebie. Wjechałbym samochodem z pełną prędkością w drzewo. Skoczyłbym z urwiska Wielkiego Kanionu. Wypływałem w morze z Venice Beach w Kalifornii, aby utonąć, gdy byłem zbyt zmęczony, by pływać. Moje zwłoki zjadłyby rekiny. Zaaranżowałbym morderstwo przez ćpunów w La ’ S Skid Row. Lubiłem rozmyślać o różnych i upiornych sposobach, w jakie mógłbym popełnić morderstwo, ale ideacja zawsze mijała, gdy poprawiał się mój nastrój. W górę i pozytywnie, wyrzekłbym się jakiejkolwiek skłonności do samobójstwa.
moje życie potoczyło się w ten sposób przez wiele lat, aż do upadku po czterdziestce ze stresu i uzależnienia od kokainy. Powiedziałem, że się zniszczyłem. Nie było już powodu, by żyć. Nie mogąc zakończyć mojego uzależnienia i ciężkiej depresji, zaciągnąłem się do wiaduktu autostradowego w Pasadenie w Kalifornii, gdzie zamierzałem rzucić się w ruch poniżej. Głos tym razem nie zachęcił mnie do śmierci. Zamiast tego wyśmiewał moje pozory. Powiedział, że ja, Carlotta, twoja Kobieca jaźń i cichy głos, nie chcę umierać. Jest za dużo życia do zrobienia. Ja, Carlton, ja samiec i inna depresja, stwierdzilem, ze moje zycie sie skonczylo, moje malzenstwo bylo w rozsypce, a moja kariera zostala zniszczona. Carlotta debatowała o okolicznościach, w których byłem ze sobą i błagała mnie, żebym tym razem nie myślał o sobie, ale o innych. Zapytała, co z twoją żoną i córką, jak by się czuli, gdybyś się w to wpakował. Na początku powiedziałem, że będzie im lepiej beze mnie, ale gdy kontynuowaliśmy tę cichą rozmowę, przyznałem, że mój czyn byłby egoistyczny i sprawiłby, że poczuli się źle, jeśli nie byli winni. Nadal nie byłem przekonany, by trzymać rękę na pulsie. Carlotta zapytała mnie o niewinnych ludzi pode mną, którzy mogą zginąć w wypadku, kiedy niespodziewanie na nich upadłem. Nie miałem odpowiedzi. Ci ludzie jadący w swoim samochodzie nieświadomy może skręcić, aby uniknąć upadku ciała i zderzyć się z innym pojazdem. Mogę spowodować śmierć większą niż moja własna. Nie chciałem tego. Carlotta przekonała mnie, żebym tego nie robił. Zrzuciłem się z mostu i następnego dnia poszedłem do szpitala psychiatrycznego.
leki i terapia, którą dostałam na chorobę dwubiegunową, zakończyły moje myśli samobójcze. Jeśli kiedykolwiek pojawi się myśl o samobójstwie – a czasami tak jest-natychmiast ją odrzucam. Życie ma zbyt wiele do zaoferowania, aby spędzić czas zmarnowany na myśli o śmierci z własnej ręki. Życie jest zbyt krótkie, by rozważać długoterminowe rozwiązania nicości.