124 lata po pierwszym mandacie za przekroczenie prędkości i przepisy wciąż nie nadążają za technikami
właśnie wczoraj TNW pisało o tym, że Bloodhound land speed record vehicle próbuje pobić 1000 mph (ok. 1609 km/h). Ale czy kiedykolwiek przestałeś myśleć o ludziach, którzy łamali ograniczenia prędkości ponad sto lat temu?
tak się składa, że dziś mija 124.rocznica tego, co powszechnie uważa się za pierwszy mandat za przekroczenie prędkości wydany w Wielkiej Brytanii. kierowca jechał z prędkością 13 km/h. Tak, tak szybko jak dobry jogging.
w 1896 roku, pierwszy na świecie kierowca rajdowy Walter Arnold jechał swoim „powozem samochodowym”, lub w mowie dnia, swoim „powozem bez konia”, przez wioskę Paddock Wood, Kent, łamiąc limit prędkości, gdy jechał.
ograniczenie prędkości wynosiło zaledwie 2 mph (3,22 km / h), co oznacza, że jechał cztery razy szybciej! To by było jak przejechanie 20 km / h (ok. 32 km/h) przy dzisiejszych prędkościach autostradowych.
„powóz bez koni”
może to nie brzmi jak złamanie karku, ale spójrz na „powóz bez koni”, w którym był w tym czasie. Żadnych poduszek powietrznych, pasów bezpieczeństwa, stref zgniotu, a już na pewno żadnych zaawansowanych systemów ostrzegania przed kolizją. Nie wiem jak wy, ale nie chciałbym być wyrzucony z tego ustrojstwa z prędkością 8 km / h (ok. 13 km/h).
warto również pamiętać, że wioski i miasta miały wiele innych przepisów obowiązkowych dla kierowców pod koniec XIX wieku.
oprócz łamania limitu prędkości, Arnold nie miał również „człowieka z czerwoną flagą poprzedzającą” go podczas jazdy. Na pewno mógł zatrudnić człowieka na rowerze, by nosił przed sobą flagę?
mówiąc o rowerach, tak naprawdę był to środek transportu używany przez policjanta, który ostatecznie pojmał Arnolda.
można by pomyśleć, że dogonienie samochodu o prędkości 8 km / h na rowerze pchanym nie byłoby zbyt trudne, ale według historycznej Wielkiej Brytanii pościg około 5 mil (ok. 8 km). Po czym policjant wystawił Arnoldowi notę i pierwszy mandat za wykroczenie związane z przekroczeniem limitu prędkości.
według Rekordów Guinnessa Arnold został faktycznie oskarżony o złamanie czterech przepisów: Korzystanie z lokomotywy bez konia na drodze publicznej, co pozwala na obsługę Lokomotywy przez mniej niż trzy osoby, podróżując szybciej niż dwie mile na godzinę i nie pokazując swojego nazwiska i adresu na pojeździe.
Arnold został ukarany grzywną w wysokości 5 szylingów za jazdę po drodze publicznej i musiał zapłacić 2,0 s 11D w kosztach. Za wszystkie inne zarzuty zapłacił 1 Szyling grzywny i 9 szylingów na pokrycie kosztów. W sumie to około 300 funtów w dzisiejszych pieniądzach.
ale to nie koniec historii. Walter Arnold był ważną nazwą dnia w brytyjskiej motoryzacji, a jego mandat za przekroczenie prędkości stanowi nieco punkt zwrotny w historii.
zmieniając przyszłość motoryzacji
był właścicielem jednego z pierwszych w kraju salonów samochodowych i sprzedawał samochody marki Benz Niemieckiej. Jego firma produkowała również własne samochody pod nazwą „Arnold” – pisze historic UK.
prasa i zamieszanie, które otaczało jego lekkomyślną prędkość, prawdopodobnie działały na jego korzyść, demonstrując prędkość, do jakiej są zdolne jego Maszyny i szerząc wieść o tej nowej formie transportu.
w miesiącach po mandacie Arnolda za przekroczenie prędkości, ustawa o lokomotywach została zmieniona w celu zwiększenia obowiązkowego ograniczenia prędkości do 14 mph (ok. 23 km / h) i usunąć potrzebę ” człowieka z flagą.”
skutecznie utorowało to drogę nowoczesnej motoryzacji. Podniesiono ograniczenia prędkości, aby pokrywały się z możliwościami nowych maszyn, usunięto też problem posiadania flagi ostrzegawczej poprzedzającej pojazd.
aby to uczcić, kierowcy dnia podobno zebrali się, aby jechać z Londynu do Brighton i z powrotem na imprezę o nazwie „Emancipation Run.”Jak to się dzieje dzisiaj, Londyn do Brighton jest nadal popularną trasą, przesiąkniętą historią, dla miłośników klasycznych samochodów.
rzeczywiście, wyzwania legislacyjne stawiane przez nowe technologie możemy uznać za dość niedawne zjawisko, ale przypadek Arnolda pokazuje, że tak nie jest.
z samojezdnymi, autonomicznymi pojazdami stoimy dziś przed podobnym wyzwaniem. Prawodawcy od dawna zmagali się z etycznym dylematem, kto lub co powinien być pociągnięty do odpowiedzialności, gdy autonomiczne samochody zderzają się i powodują obrażenia. Gdy 94% awarii jest wynikiem błędu sterownika, co się dzieje, gdy nie ma sterownika?
postęp technologiczny ponownie wskazuje na oczywiste dziury w przepisach, które rządzą naszymi drogami. Miejmy nadzieję, że te dziury zostaną usunięte, zanim będzie za późno.